Syn Świtu (ang. Son of the Dawn) - pierwsze ze zbioru opowiadań pt. Cienie Nocnego Targu. Zostało wydane w formie e-booka 10 kwietnia 2018 roku. Autorkami są Cassandra Clare i Sarah Rees Brennan.
Opis[]
Rodzina Lightwoodów kieruje Instytutem w Nowym Jorku. Pod ich skrzydła ma trafić syn zmarłego przyjaciela Roberta, Jace Wayland. Alec i Isabell nie są pewni, czego się po nim spodziewać, a rodzice nie są w stanie rozwiać ich obaw, ponieważ są zbyt zajęci wieściami, jakie Raphael Santiago przyniósł z Nocnego Targu.[1]
Bohaterowie[]
Główni bohaterowie[]
- Jace Wayland
- Alec Lightwood
- Isabelle Lightwood
- Robert Lightwood
- Maryse Lightwood
- Brat Zachariasz
- Raphael Santiago
- Lily Chen
- Ragnor Fell
- Catherine Ashdown
Wspomniani[]
Fragmenty[]
- Jonathan? - powiedziała Maryse. - Czy zwracano się do ciebie jakoś inaczej?
- Nie - odparł Jonathan Wayland. - Tata żartował, że będzie miał innego Jonathana, gdybym mu nie wystarczył.
Isabelle pomyślała, że nie było w tym nic śmiesznego.
- Zawsze myślałam, że nadawanie jednemu z naszych dzieci imienia Jonathan, przypomina Przyziemnych nazywających swoje Jebediaha - powiedziała matka Isabelle.
- John - dodał jej ojciec. - Przyziemni dają swoim dzieciom na imię John.
- Naprawdę? - zdziwiła się Maryse. - Mogłabym przysiąc, że jednak Jebediaha.
- Na drugie imię mam Christopher - wtrącił Jonathan. - Możecie... możecie mówić na mnie Christopher, jeżeli chcecie.
Maryse i Isabelle wymieniły spojrzenia. Zawsze komunikowały się w ten sposób. Isabelle myślała, że to dlatego, że były jedynymi dziewczynami w rodzinie i wiele dla siebie znaczyły. Nie mogła sobie wyobrazić, że matka powiedziałaby jej coś, czego nie chciała słyszeć.
- Nie chcemy zmieniać twojego imienia - powiedziała delikatnie Maryse.
Isabelle nie była pewna, czy mamie zrobiło się smutno, bo Jonathan pomyślał, że dostałby nowe imię jak jakiś domowe zwierzątko, czy może dlatego, że by na to pozwolił.
- Może przezwisko? - zaproponowała Maryse. - Co powiesz na 'Jace'?
* * *
- To nic poważnego – powiedział po chwili Alec – ale nasi rodzice powinni wiedzieć. Mama użyłaby iratze…
- Nie! Lepiej, żeby niczego się nie dowiedzieli. Miałem pecha, że jeden z nich mnie trafił. Umiem walczyć – zaprotestował Jace.
Był tak gwałtowny, że aż niepokojący. Gdyby nie miał jedenastu lat, Isabelle pomyślałaby, że martwił się, że może zostać odesłany, bo nie jest wystarczająco wyszkolony.
- Jesteś świetny – odparł Alec. - Ale ktoś musi cię wspierać.
Położył delikatnie dłoń na jego ramieniu. Był to mały gest, którego Isabelle pewnie nawet by nie zauważyła, ale nigdy nie widziała, żeby Alec zachował się tak wobec kogoś nienależącego do rodziny, a Jace Wayland zachowywał się absolutnie spokojnie, jakby obawiał się, że najmniejsze poruszenie może przestraszyć Aleca.
- Bardzo boli?
- Nie – wyszeptał Jace.
Dla Isabelle stało się jasne, że Jace Wayland upierałby się, że nie boli go nawet ucięta noga, ale inaczej było z Alekiem.
- Okej – odpowiedział jej brat. - Przyniosę kilka rzeczy do opatrzenia rany. Poradzimy sobie sami.
Alec wyszedł do izby chorych, zostawiając Isabelle z tym dziwnym, krwawiącym chłopcem.
- Ty i twój brat wydajecie się… zgrani – powiedział.
Isabelle zamrugała. - O tak, jasne.
Niby co w tym niezwykłego, być blisko z własną rodziną. Isabelle powstrzymała się przed sarkastycznym komentarzem, skoro Jace był ranny, jak również ich gościem.[2]
Ciekawostki[]
- W Księdze Izajasza, Lucyfer jest określany jako "świetlisty syn poranka".
- Jest to jedyne opowiadanie, które nie będzie powiązane chronologicznie z pozostałymi opowieściami.