Świat się zmienia ,a my ludzie żyjemy w iluzjii że wszystko jest ok.Jestem Caroline i mam 16 lat , mieszkam z ojcem w małym domku na przed miściach Charlottetown.Matki nie znałam , odeszła , umarła, z resztą mam ją gdzieś.Moje dzieciństwo nie było normalne nigdzie nie mieszkaliśmy dłużej niż rok. Dzisiaj jest pierwszy dzień wakacjii, nareszcie , nigdy nie byłam zbyt dobra w szkole ,ale o mojej nauce te wydarzenia nie będą .Wstałam , ubrałam się , no spoko dzień jak codzień.Nielicząc oczywiście jednego malutkiego szczeguliku ,a mianowicie dwuch ogromnych, mięśniaków stało nad moim nieprzytomnym ojcem i pośrodku zdemolowanego mieszkania.Wszystko spoko , ale .... nie jednak nie spoko , bo ich małe świńskie oczka zaczęły łypać na mnie, a na ich twarzach pojawił się złośliwy uśmiech.Zaczęłam po mału się cofać nie wiem dokąd .Oboje zaczęli się głupkowato śmiać .
-A kogóż my tu mamy.- powiedział niższy, a drugi nieprzestawał się głupkowato śmiać. Niższ trzepnął go w głowę - Ty idioto! Łap ją ! Ze strachu wpadłam na komodę , pewnie by mnie złapali gdyby przez wyłamane drzwi wpadła trójka nastolatków. Młodsza dziewczyna i dwuch chłopaków w moim wieku.Wszyscy mieli w rękach mieli coś jakby szklane miecze .
-Znowu się spotykamy chłopcy.- powiedziała z szyderczym uśmiechem dziewczyna.- Coś szybko się odradzacie .- ciągneła zbliżając się do wyszszego z napastników , poczym wbiła mu miecz w serce, a ten zmienił się w proch .Dziewczyna zaczęła zbliżać się do drugiego .- Przekaż kolegom z zaświatów że jeśli jeszcze raz zbliżą się do dziewczyny już się nie odrodzą.- nastolatka wzięła zamach i odcięła demonowi głowę.Reszty nie pamiętam, bo ogarnął mnie ból i zemdlałam.